Cześć Mirela!
Opowiedz nam więcej o sobie – czym się zajmujesz zawodowo i prywatnie?
Zawodowo zajmuję się szeroko rozumianymi zagadnieniami z dziedziny HR. To w ramach niej postanowiłam się rozwijać zostając rekruterem. Prywatnie zaś głównie wszystkim co związane z prowadzeniem domu jak i wychowywaniem dziecka. Mąż od rana do wieczora jest poza domem, więc praktycznie wszystkie te kwestie w większości leżą na moich barkach.
Zarówno praca rekrutera, jak i bycie mamą są bardzo wymagające – jak udaje Ci się pogodzić te dwie role?
Nie jest to łatwe. Z racji, że cały dzień jestem w domu z dzieckiem sama, dość długo trwało u mnie podjęcie decyzji o powrocie do pracy. Ale nie jest też niemożliwe. Dziecko musiało podrosnąć na tyle, by jakkolwiek móc zająć się sobą i pozwolić mi trochę popracować. Oczywiście z tej racji w grę wchodziła tylko praca zdalna.
A jak to wygląda operacyjnie – jak wygląda Twój typowy dzień i tydzień?
Dzień zaczyna się u mnie wcześniej niż u osób typowo pracujących w biurze. Staram się wstać jeszcze zanim dziecko się zbudzi, aby trochę popracować w spokoju. Sprawdzam maile, przeglądam ogłoszenia, kandydatury. Potem Maks wstaje, więc spędzamy czas razem, idziemy na spacer, zakupy. W międzyczasie oczywiście cały czas monitoruję maile i jestem pod telefonem. Po południu ponownie zasiadam do pracy, a Maks w tym czasie ma drzemkę bądź się czymś bawi. Popracuję trochę i za moment jest już wieczór. Czasem, gdy w ciągu dnia mam coś do zrobienia w domu, gości, fachowców od remontu, lub potrzebuję wolny dzień to po prostu siadam do pracy i nadrabiam wieczorem bądź w weekend. Nie ogranicza mnie zamknięte biuro, elastyczność czasu pracy zdalnej jest genialna.
Jakie są plusy takiej pracy?
Całe mnóstwo! Przede wszystkim to super sprawa, kiedy nie mamy komu powierzyć dziecka pod opiekę, a nie chcemy oddawać go do żłobka. Nie wszyscy mają blisko siebie sztab babć i dziadków mogących codziennie zajmować się dzieckiem. Dziadkowie (tak jak Maksa) często sami są jeszcze aktywni zawodowo bądź zwyczajnie mieszkają daleko. Pracując w domu efektywniej też zarządzam czasem. Nie muszę tracić go na szykowanie do wyjścia, dojazdy, przygotowywanie przekąsek, lunchu, powroty. Pracę mam obok łóżka, kuchnię przez ścianę. To niesamowite jak dużo marnujemy go w życiu na tak banalne rzeczy, teraz widzę to wyraźnie. A w międzyczasie gdy nic nie dzieje się „na łączach” zmywam, piorę, prasuję, gotuję no i spędzam czas z moim maluchem. W efekcie kiedy na innych po pracy dopiero czeka to w domu, ja mam wszystko z głowy i wolny wieczór, to cudowne!
A jakie minusy?
Jest ich niewiele ale jakieś zawsze. Głównie to brak szybkiej pomocy współpracowników przy banalnych rzeczach – w biurze jak np. zwiesił się mail czy strona, zawsze był ktoś obok do pomocy, co dwie głowy to nie jedna i szybko było po problemie. W domu z kolei muszę pisać maile/dzwonić, opisywać wszystko. Coś co w pracy zajmowało kilka minut w domu potrafi zająć kilkadziesiąt. Na szczęście z czasem takie sytuacje stają się coraz rzadsze. Brakuje mi też tej całej biurowej atmosfery, luźnych plotek w przerwach, na szczęście raz na jakiś czas pojawiam się w biurze osobiście i wtedy mogę nadrobić ;) Ciężkie są też dni, kiedy Maks jest bardziej wymagający: źle śpi, wstanie wcześnie, nie ma ochoty na drzemkę. Jest wtedy trudniej ale zawsze w międzyczasie udaje mi się popracować.
A co jeśli np. rozmawiasz z kandydatem, a dziecko zaczyna płakać?
Staram się nie dopuszczać do takiej sytuacji. Rozmowy telefoniczne przeprowadzam gdy dziecko śpi bądź bawi się obok. Gdy zaś ktoś dzwoni do mnie, a ja nie mogę odebrać, oddzwaniam po chwili.
Czy masz jakąś pomoc z zewnątrz?
Pod względem merytorycznym nieoceniona była (szczególnie na początku) pomoc mojej kierowniczki. W domu z kolei raz na tydzień-dwa przyjeżdża moja mama i zajmuje się Maksem, co pozwala mi wybrać się do biura załatwić to co muszę osobiście. Tak to jestem cały czas sama. Jeśli ktoś myślał, że mogę pozwolić sobie na pracę przy małym dziecku, bo dużo pomaga mi mąż/dziadkowie/znajomi/nianie, to niestety będzie zawiedziony ;)
To pracodawca zaproponował Ci taką formę współpracy czy Ty wyszłaś z propozycją?
To był mój pomysł. Poczułam w pewnym momencie, że jestem gotowa na powrót do pracy. Maks podrósł, zaś stan remontu naszego mieszkania pozwalał na to, by wygospodarować w nim jakiś kąt do pracy. Tylko jak to zrobić, nie musząc oddawać dziecka do żłobka? Przed ciążą miałam do pracy 500 metrów, teraz na nowym mieszkaniu mam 50 kilometrów. Nie miałabym nawet kiedy go odebrać, bo w domu bym była dawno po zamknięciu. Mąż jeszcze później. Stąd zrodził się w mojej głowie pomysł, by zaproponować wykonywanie pracy w większości zdalnie.
Jak udało Ci się go do tego namówić?
Znałam specyfikę funkcjonowania swojego stanowiska. Miałam ten plus, że wracałam w miejsce, które znam, wiedziałam więc co i na jakich zasadach zaproponować, aby wszystko miało ręce i nogi. I się spodobało.
Co byś poradziła pracodawcom, którzy obawiają się zatrudniania młodych mam lub kobiet w ogóle z obawy przed tym, że zajdą w ciążę?
Szanowni pracodawcy, nie ma bardziej zorganizowanych i zmobilizowanych do pracy osób niż młode mamy! Planowanie i multiskillowość to w macierzyństwie podstawa. Zabawy z dzieckiem uczą kreatywności, konieczność posiadania oczu i uszu dookoła głowy rozwija zmysły. Czyż nie tak wygląda opis wymarzonego pracownika? Warto jednak trochę im pomóc i o ile zawód (tak jak mój) na to pozwala, umożliwić wykonywanie swoich obowiązków w domu – będą szczęśliwsze i bardziej efektywne w tym co robią.
Co być poradziła kobietom, które obawiają się zajść w ciążę w obawie przed utratą pracy lub pogodzeniem jej z wychowaniem dziecka?
Drogie (przyszłe) mamy, więcej wiary w siebie! Macierzyństwo to nie musi być koniec rozwoju zawodowego. To nowa piękna ścieżka ale czy nowa ścieżka w naszym ogrodzie życia musi oznaczać likwidację poprzednich? Nie! A gdy trochę pokombinujemy, da się kroczyć każdą z nich ciesząc całym ogrodem, czyż to nie piękne?
Czy jest coś jeszcze, o co nie zapytałam, a o czym warto byłoby wspomnieć?
W dzisiejszych czasach, gdy mamy telefony, internet na każdym kroku, większość prac np. biurowych możemy wykonywać w domu. Więc jeśli jest taka możliwość, to czemu nie? Szczególnie jeśli może to przynieść korzyści finansowe zarówno dla firmy (brak konieczności tworzenia nowej przestrzeni do pracy w biurze), jak i pracownika (oszczędność na dojazdach, szybkich obiadach na mieście itp.). Myślę, że może to być nowy, ciekawy kierunek rozwoju firm na rynku pracy.
Dziękuję!
Wybierz dogodny termin i umów się na spotkanie online. Bezpłatna konsultacja to 15 minut, które możesz wykorzystać na rozmowę na dowolny temat związany z HR, np. rekrutacja, wynajem pracowników tymczasowych, obsługa kadrowo-płacowa, itp.